Treść strony NIEFORMALNA GRUPA PASJONATÓW "WALK NAD BZURĄ"

Szarża. Z nieznanych dziejów Września 1939 r. w okolicach Strykowa

Szarża. Z nieznanych dziejów Września 1939 r. w okolicach Strykowa

Dramatyczne wydarzenia wrześniowe 1939 roku nie ominęły rejonu Strykowa i okolic. We wdzięcznej pamięci o bohaterach łączymy je zazwyczaj z rozegranymi w okolicy walkami jednostek armii „Poznań”. Niewiele bowiem osób wie, że na tym obszarze  kilka dni wcześniej walczyły jednostki piechoty i kawalerii armii „Łódź”. Chcielibyśmy przypomnieć mały, ale ważny epizod, który na trwale zapisał się w dziejach  polskiej kawalerii. Jest nim wyjście Kresowej  Brygady Kawalerii w szyku konnym z zacieśniających się kleszczy niemieckiego okrążenia między  Strykowem  a Głownem w dniu 7 września 1939 r.

Dzięki  analizie materiałów historycznych  oraz wizji  terenowej, którą na ich podstawie przeprowadzili Jan Tyc i  Jerzy Makowski  udało się  po 81  latach precyzyjnie  ustalić gdzie  ta  akcja miała miejsce, a także  opracować i po raz pierwszy  przedstawić Czytelnikom dokładny  szkic jej przebiegu.

Kresowa Brygada Kawalerii,  którą od 4 września dowodził płk dypl. Jerzy  Grobicki,  była jedną z dwóch brygad kawalerii  armii „Łódź”. Składała się z trzech pułków kawalerii: 20 Pułku Ułanów im. Króla Jana III Sobieskiego z Rzeszowa, 22 Pułku Ułanów  Podkarpacki  z Brodów oraz 6 Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Koronnego Stanisława Żółkiewskiego z Żółkwi. W  skład brygady  wchodził również 13 dywizjon artylerii konnej z Brodów, 61 dywizjon pancerny zmobilizowany we Lwowie i szereg mniejszych pododdziałów. Łącznie było to ponad 6 tys. żołnierzy i  kilka tysięcy koni.

W godzinach popołudniowych 7 IX brygada po wycofaniu się znad Neru znalazła w lasach lućmierskich. Nie było  kontaktu  ze sztabem armii. W czasie gdy ułani  zajęli się karmieniem koni,  dowódca brygady pojechał  do Ozorkowa, szukać łączności z innymi oddziałami, które mogły znajdować się na północ od  brygady. Przy wjeździe do miasta  zauważył, że zza domu mieszkańcy dają mu rozpaczliwe znaki do zatrzymania. W Ozorkowie byli już Niemcy. Niewiele bowiem brakowało, aby samochód pułkownika znalazł się w środku kolumny artylerii niemieckiej.

Ten incydent uświadomił płk. Grobickiemu, że brygada znalazła się w matni. Niemcy byli w Strykowie i Ozorkowie i za chwilę  mogli zamknąć jedyną drogę na Głowno, cel  dalszego  odwrotu. Pułkownik był doświadczonym żołnierzem (w 1920 r. dowodził 1 pułkiem szwoleżerów). Podejmuje więc szybką decyzję: brygada wykorzystując  zaskoczenie przebije się przez Niemców, wykorzystując wąski korytarz między kolumnami wroga, biegnący przez  równinę na południe od  Rosanowa. Szybkość działania  wykluczała  poprzedzenie akcji rozpoznaniem, z tego względu nie było wiadomo, czy i jakie siły  niemieckie się tam znajdują.

W  tych okolicznościach doszło do jednej z największych akcji polskiej kawalerii w 1939 r., przeprowadzonej  siłami całej brygady (co było  rzadkością w tej wojnie), rozegranej w rejonie Strykowa. Opowiemy o jej przebiegu odwołując się do  wspomnień uczestników.

Z pamiętnika  dowódcy brygady

Pułkownik  Grobicki, będąc w 1940 r. jeńcem rosyjskim w Griazowcu na Wołogdą, zaczął pisać pamiętnik, którego oryginał znajduje się aktualnie w Instytucie Polskim i Muzeum gen. Sikorskiego w Londynie. Przedstawił  w nim  motywy swojej  decyzji i opisał przebieg akcji: „Jedynym zatem wyjściem z sytuacji było uderzenie siłami całej brygady w jednym miejscu […]. W krótkich słowach wyjaśniłem dowódcom oddziałów całą sytuację, podałem ogólny kierunek odwrotu za Wisłę i ostateczne miejsce koncentracji brygady na jej prawym brzegu, po czym zawróciłem czoło brygady i ze słabym już tylko zabezpieczeniem, ruszyłem kłusem fatalną, piaszczystą drogą w kierunku południowo-wschodnim. Co mnie czekało przy wyjściu z lasu nie wiedziałem…Ogień artylerii niemieckiej mógł mnie ewentualnie w ogóle z niego nie wypuścić. Była to jedna z tych rozpaczliwych decyzji, w których człowiek na wojnie stawia wszystko na jedną kartę i - albo się uda, albo się nie uda! Zresztą nie było co do stracenia.

Brzeg lasu osiągnęliśmy szczęśliwie, bez kontaktu z nplem. Rozwinąłem natychmiast idący na czele 20 pułk ułanów  w linię szwadronów i pchnąłem dalej kłusem, wprost na wzgórza leżące na wschód przed nami. Przejeżdżający w kłębach kurzu tuż za 20 pułkiem ułanów płk. Płonka, zakrzyknął mnie ”Co się dzieje? Będziemy szarżować?”. „Tak jest”- odparłem mu. „Rozwinąć pułk w linię szwadronów w prawo od 20 puł. wprost przed siebie na te wzgórza. Przerywamy się przez Niemców. „Niech Bóg prowadzi”…i już szwadrony przemknęły kłusem, po burakach i kartoflach.

Za pułkami ułanów pchałem całą artylerię w linii baterii, dając jej rozkaz podjeżdżać jak najbliżej do nieprzyjaciela i razić go bezpośrednio, prostym strzałem. Za artylerią szły samochody i lekkie tabory. Nie czekając końca kolumny skierowałem dla osłony prawego skrzydła dyon pancerny, wraz ze szwadronem kolarzy na Aleksandrów […].

Nie wiedziałem nawet w przybliżeniu gdzie i z jakimi siłami niemieckimi spotkam się po wyjściu z lasów, ale w tym wypadku było to obojętne. Należało walić taranem w to co się spotka na drodze, a tam już jak Bóg da…co przejdzie, to przejdzie, kto zostanie temu Wieczny Odpoczynek…!”

Pułkownik Grobicki  gdy pisał  swój pamiętnik, mógł  jedynie ogólnie  wskazać miejsce, gdzie przebijała się brygada. Pisze o tym następująco: „Odległość od skraju lasu do wzgórz okalających horyzont od wschodu, a które, jak przypuszczałem, musiały być w ręku Niemców, była około dwóch do trzech kilometrów. Kotlinę, którą w tym miejscu tworzyło ukształtowanie się terenu, za chwilę zapełnił kurz, który (jak swojego czasu podczas szarży pod Arcelinem w 1920 roku) zakrył nieprzyjacielowi widok nacierających oddziałów. Tempo posuwania się całości było szalone![…]                   

A widok był przepiękny, przypominający czasy walk napoleońskich i dawno minione czasy…W lewo ode mnie 20 pułk ułanów spieszywszy się w galopie, prowadził natarcie na wzgórza położone przed sobą. Na prawo 22 pułk ułanów mając widocznie słabszy opór przed sobą, dobywał właśnie szabel, które na słońcu jak błyskawica błysnęły jasną smugą i rozwijał się do szarży w szykach luźnych. Za mną usłyszałem komendę dowódcy 13 daku: ”Kierunek strzału na wzgórze i lasek przed nami – Odległość 1500 – pojedynczo od prawego 10 strzałów na działo.” Jęknęła ziemia, zadrgało powietrze i nagle 12 dział zaczęło pokrywać granatami wzgórze i lasek leżące przed 20 puł.

Zwróciłem się do stojącego obok mnie kpt. Janke (szef sztabu brygady), pokazując mu cały ten, dla każdego żołnierza piękny i przykuwający wzrok widok, a machnąwszy ręką na wschód rzekłem: Niech Pan się temu dobrze przygląda! Ja takie widoki już widziałem, ale Pan widzi go po raz pierwszy, a prawdopodobnie i ostatni, bo w dzisiejszych czasach już rzadko zdarzają się takie okazje”…”

Widziane  z wysokości  siodła

Podporucznik rezerwy Zygmunt Godyń, z zawodu biolog,  był dowódcą plutonu w 2 szwadronie 22 pułku ułanów. Tak  zapamiętał przebieg szarży: „[…] Las rzednie i oczom naszym ukazuję się pagór­kowato ukształtowane pola. […] Nagle od czoła padają rozkazy : "Linia szwadronów !.. W szwadronach li­nia plutonów!.. Szable - lance w dłoń!" Zmęczone, znużone sylwetki żoł­nierskie ożywają na siodłach. Humory poprawiają się. Rozumiemy, że to przy­gotowanie do szarży. Domyślamy się, że prawdopodobnie będziemy musieli się przebijać przez Niemców. Bentkowski potrząsa do mnie szablą, pokazując jak silnie ją dzierży w dłoni. I tak pomiędzy dowódcami szwadronów i plutonów rozpoczyna się to wymachiwanie szablami dla dodania sobie ochoty, co udzie­la się również i ułanom.

Wkrótce ruszamy kłusem i na otwartym polu przechodzimy w galop. Ze wzgórz wita nas ogień karabinów maszynowych. Na te właśnie wzgórza, częś­ciowo zalesione jedziemy. Konie parskają okryte kurzem i pianą. Są momen­ty, kiedy najwięcej zmęczone konie mego plutonu zwalniają do kłusa, z któ­rego coraz trudniej wypchnąć je w galop. Nie dojeżdżając do pierwszego z brzegu wzgórza, widzimy od prawego skrzydła dwa niemieckie samochody pan­cerne. Na widok szarżujących chowają się w płytkim wąwozie. Któryś z patroli bocznych dojechał do nich i zastał je opuszczone. Załoga uciekła do pobliskich zarośli.

Wpadamy na pierwsze wzgórze i przedzieramy się pomiędzy drzewami wzdłuż cmentarza. Ogień nieprzyjacielski ustaje. Jeden z kolegów woła, że widzi jak Niemcy chowają się i uciekają pomiędzy nagrobkami cmentarza. Ludność najbliższej miejscowości, przeważnie kobiety i dzieci, kryje się po wąwo­zach i rozpadlinach, tuląc się do ziemi w każdym wyżłobieniu gruntu.

Tym samym tempem mijamy jakąś miejscowość, następną linię wzgórz i wpa­damy pomiędzy ulice, wille i ogrody jakiegoś miasta. Pytamy co to jest. Przedmieście Zgierza - odpowiadają mieszkańcy. Ogień zamilkł już teraz zu­pełnie. Tylko jeszcze któryś z patroli bocznych donosi o uciekających Niem­cach”.

Podobny  przekaz  pozostawił  rotmistrz Bazyli Marcisz, dowódca 3 szwadronu 22 pułku ułanów w raporcie jaki złożył 27 XII 1939 r.  w Paryżu, zaraz po  przybyciu  przez zieloną granicę do Francji: „[…] w pewnym momencie 22 pułk ułanów + 20 pułk ułanów  zostały  uszykowane w linię szwadronów, szwadrony w linię plutonów. Artyleria konna oddała kilkadziesiąt strzałów na wzgórze leżące przed nami w odległości około 700 m. Byłem przekonany, że będziemy szarżować. Szable błysnęły  w ręku  oficerów i ułanów. Masa kawalerii kłusem ruszyła naprzód, aby przekonać się, że na wzgórzu tym Niemców nie ma. Na tymże wzgórzu dowódca brygady płk. Grobicki, w przekonaniu, że jesteśmy okrążeni przez Niemców, upoważnił dowódców pułków do przebijania się na własna rękę w kierunku Warszawy. Pułki natychmiast ruszyły. 20 puł  w prawo od nas prawdopodobnie związał się z Niemcami, gdyż słychać było gęste strzały. Dowódca  22 puł płk Płonka wyprowadził pułk bez strzału”.

Przebicie brygady powiodło się. Niemcy nie podjęli walki  i ustąpili jej drogę.  Pułki  po szarży  uformowały kolumny  marszowe  i spokojnie  kontynuowały marsz  do rejonu Głowna.

Kapitan dyplomowany Zygmunt Janke, oficer operacyjny Kresowej BK, a od  7 IX  jej szef sztabu podkreśla, że pomyślne  wyjście  brygady z matni miało  duży wpływ  na postawę ułanów, przeważnie pochodzących z Kresów: „W szeregach czuło się zde­cydowaną, zaciętą chęć walki do ostatka. Nie były to kolumny pokonanego wojska, to było tyl­ko wojsko zmuszone do odwro­tu. To nastawienie utrzymało się do końca.” Warto podkreślić, że Kresowa Brygada, która  weszła później  w skład  Grupy Operacyjnej gen. bryg. Władysława Andersa  walczyła nad  środkową Wisłą, potem na Lubelszczyźnie i zakończyła swój żywot  dopiero 25  IX   podczas próby przejścia na Węgry, walcząc z Niemcami, a następnie  z Armią Czerwoną.

Różnie  potoczyły  się losy żołnierzy Brygady.  Wspominany w relacjach pułkownik dypl. Władysław Płonka, dowódca 22 pułku ułanów walczy aż do 2 X  1939 r. w grupie płk. Tadeusza Zieleniewskiego.  Po jej kapitulacji był więziony w Starobielsku i  w 1940 r. zamordowany w Katyniu. Dowódca 20 pułku ułanów płk. Andrzej Kunachowicz został 11 IX ciężko ranny i trafił do niewoli niemieckiej. Ten sam los  spotkał  dowódcę  6 pułku strzelców konnych ppłk. dypl. Stefana Mossora,  wybitnego teoretyka  wojskowego, bliskiego współpracownika gen. Tadeusza Kutrzeby, współautora memoriału w sprawie strategicznego położenia Polski. Trafił do  niewoli  po  stoczeniu krwawej walki pod Osuchowem. W powojennym wojsku dosłużył się stopnia generała dywizji, był w 1947 r.  dowódcą Grupy Operacyjnej „Wisła”,  ale w 1950 r.  usunięto go z wojska, aresztowano i w tzw. procesie gen. Tatara i innych wyższych oficerów skazano na śmierć. Wyrok zamieniono na karę więzienia,  z którego zwolniono go w 1956 r. Płk Jerzy Grobicki po  zwolnieniu z obozu w Griazowcu wstąpił do armii  gen. Andersa w Rosji, był m.in. zastępcą dowódcy 5 Dywizji Piechoty.  Władze RP na uchodźstwie mianowały go na stopień generała brygady. Zmarł w 1972 r. w Toronto. Kpt. dypl.  Zygmunt  Janke  uciekł z niewoli  niemieckiej,  działał  w  SZP,  a potem ZWZ – AK, m.in.  był   szefem  sztabu Łódzkiego  Okręgu AK,   a następnie  ostatnim  komendantem  Śląskiego  Okręgu AK. W okresie  stalinowskim skazany na  karę śmierci,  zamienioną  na  dożywocie. Po   wyjściu  na  wolność  w  1956  r.   był   nauczycielem  liceum w  Pabianicach,  gdzie  zmarł  w  1990 r.  Na krótko  przed  śmiercią  za zasługi w  konspiracji  mianowany  został na  stopień  generała  brygady.

Tekst:
Andrzej Wesołowski, płk. w st. spocz., dr. hab. nauk hum., historyk wojskowości specjalizujący się w dziejach kampanii wrześniowej
Badania terenowe i opracowanie mapy:
inż. Jan Tyc, kpt. w st. sp., mgr Jerzy Makowski
Zdjęcia:
prywatne zbiory autora tekstu, źródło: Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie

  • 1 (2)
  • 1 (3)
  • 3
  • 4

wstecz

Kontakt stopka

Dane adresowe

  • Stryków Herb

URZĄD MIEJSKI W STRYKOWIE

ul. Tadeusza Kościuszki 27
95-010 Stryków

 

 

 

 

      tel. +48 (42) 719 80 02
      tel. +48 (42) 719-84-03
      tel. +48 (42) 719-94-95
      fax  +48 (42) 719 81 93
      e-mail: strykow@strykow.pl

      Godziny urzędowania
      pn, wt, śr: 08:00 - 16:00
      czw: 07:00 - 16:00
      pt: 08:00 - 15:00

      Godziny pracy kasy Urzędu:
      pn, wt, śr: 08:00 - 15:00
                                                                                           czw: 07:00 - 15:00
                                                                                           pt: 08:00 - 14:00

 

 

Mapa Stryków

[obiekt mapy] Mapa Stryków